poniedziałek, 6 marca 2017

Rozdział 66.

Hej! Zasadniczo to rozdział jest urwany, ale byłby za długi, więc musiałam to jakoś podzielić.
Tak, wiem - zaskok, że dodaję coś tak szybko. Akurat miałam chwilę, więc aby was uszczęśliwić postanowiłam przysiąść nad poprawianiem rozdziału, aby go wstawić ;)
Na drugim blogu http://na-tej-chwili-wisi-wiecznosc.blogspot.com  za moment również pojawi się rozdział. Miłego dnia! ;)



Ranek...
Siedzieli z paczką do jakiejś trzeciej nad ranem, a gdy wszyscy się już rozeszli, Natsu i Wendy poszli spać w salonie, razem na kanapie. I dalej spali jak kamień. Wcześniej ustalili, że jak wstaną, to będą udawali, że mają kaca i że nic nie wiedzą... No i oczywiście muszą potem przekazać wszystkim info, hehe.

~

Gray obudził się, czując czyjeś ramiona zaciskające się wokół niego. Umięśnione dość. I jako, że nie kontaktował i w ogóle żył innym życiem...
- Laxus... - zamruczał i odwrócił się do niego przodem.
Osobnik, który leżał przy nim, co prawda był blondynem... ale...
- STING?! CO TU ROBISZ?! - wydarł się, odpychając go od siebie z przestrachem. I pisnął, gdy uświadomił sobie, że obaj są nadzy.
- Co się drzesz? - mruknął blondyn, ale gdy też dostrzegł, w jakiej są sytuacji... krzyknął głośniej od Fullbustera.

~

Natsu i Wen ziewnęli przeciągle, obudzeni przed chłopaków. I od razu się do siebie uśmiechnęli, zdając sobie sprawę, że pewnie już się chłopaki skapnęli co i jak. 
-Ciszeeeeeej! Głowa mnie boli! -Krzyknął Natsu, udając ton głosu skacowanego człowieka, na co Wendy bardzo cichutko zachichotała. 

~

- Sting... czy my... czy boli cię dupa? - Gray strzelił poker face'a.
- Mnie nie... a ciebie? - zapytał równie przestraszony blondyn.
- Nie.
- No to... chyba spoko? Hehe...
- No... ale trzeba powiedzieć Wen i Natsu, że się tak obudziliśmy... żeby nie mieli do nas pretensji.
I z tym... obaj chłopcy wstali, ubrali się i dalej z nieodgadnionymi wyrazami twarzy weszli do salonu. Chwilowo jednak nic nie powiedzieli.

~

-Ej... was też boli głowa? -Natsu uniósł się do siadu, gdy zobaczył chłopaków.
-Sting, zrób żarcie. -Mruknęła sennie Wendy, dalej śliniąc poduszkę. 
-A wam co? -Natsu spojrzał na nich dziwnie, widząc ich miny. Oczywiście się domyślał, ale... hehe. Zabawa trwa. -W ogóle... to czemu trzymacie się za ręce? -Teraz to autentycznie zamrugał, nie ogarniając. Boją się, czy jaki chuj?

~

- Trzymamy się za ręce, bo... - zaczął Sting.
- Dotarło do nas, że... - dodał Gray.
- Się kochamy i...
- Mamy seksi ciała i...
- Ogólnie to obudziliśmy się nadzy, ale...
- Nie bolą nas dupy, więc...
- Nic nie było, ale...
- Chcemy spędzić ze sobą resztę życia.
Tak, postanowili zrobić sobie z nich żarcik.

~

Natsu i Wendy spodziewali się innej przemowy. I to... ich przeraziło. Patrzyli na nich z szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, czy to jakiś żart, czy oni mówią serio... Może doszło między nimi do czegoś rano?! 
-O-och... Nie, nic się nie stało. Pójdę do Lokiego, skoro mnie już nie chcesz. -Odparł Natsu, choć był w tym wszystkim mocno zagubiony i trochę zatrząsł mu się głos. 
-A ja... ja nie wiem, do kogo. -Wen też miała zraniony wyraz twarzy, bo nie wiedziała, o chuj chodzi. 

~

- Chuje, wiemy, że maczaliście palce w naszej takiej pobudce! - Gray postanowił wytoczyć wreszcie ciężką artylerię. 
- Właśnie. Wczoraj nawet nie byłbym w stanie się rozebrać - prychnął Sting.
- Myśleliście, że to kupimy, skoro żadnego z nas dupsko nie boli? - Fullbuster uniósł brew do góry, puścił rękę Stinga i skrzyżował ramiona na piersi.

~

-Huh? -Nasu zamrugał, udając zaskoczonego. -Ale że niby jak maczaliśmy? Chłopaki zanieśli was wczoraj do sypialni bo byliście nieżywi... ale czekaj. Powtórz. OBUDZILIŚCIE SIĘ NAGO?! -Wstał, cały nabuzowany. -Macaliście się?! Chuj mnie obchodzi, czy któregoś dupsko boli! Gadać! -Warczał na nich jak wściekły pies... a Wendy patrzyła na nich z bólem i szokiem. 

~

- Po pierwsze, kochanie... Nie, nie macaliśmy się. Gray obudził mnie, bo wydarł ryja. A jak już doszliśmy do wniosków, że dupy nas nie bolą... Stwierdziliśmy, że zrobiliście nam wczoraj kawał. I gówno nas obchodzi, kto nam go zrobił. Czy wy, czy chłopaki... Nieważne - mruknął Sting.
- Właśnie. I tak naraziliście nas na traumę. - Gray się skrzywił.

~

-Eeech... nie ma z wami zabawy. -Natsu spuścił z tonu i usiadł na kanapie. -Nudni jesteście. -Stwierdził, niezadowolony.
-No... nikt nie będzie się śmiał, jak napiszemy, że wasza reakcja była taka beznadziejna. Choć... akurat krzyki jak małych dziewczynek były zabawne. -Zachichotała Wendy. 

~

- Wiedziałem! - Gray wycelował w nich oskarżycielsko palcem.
- W sumie to teraz improwizowaliśmy, ale... jak widać, dowiedzieliśmy się tego, czego chcieliśmy. - Sting uśmiechnął się wrednie i przybił z Fullbusterem żółwika.

~

-Hm... tak czy inaczej... Dla ciebie horror się jeszcze nie skończył, Sting. -Natsu spojrzał na chłopaka poważnie. -Erza dowiedziała się, że umiesz piec i masz jej w każdy weekend wozić ciasto. -Uśmiechnął się do niego wrednie. 

~

Sting przełknął głośno ślinę, nagle wybity z rytmu.
- Nie ma problemu, jeśli to gdzieś po drodze. - Wzruszył ramionami, pozując na twardziela.
- Uch... ja to do domu idę. Muszę w końcu ogarnąć dupsko i się odświeżyć. - Gray się przeciągnął, w ogóle nie przejęty losem blondyna.
A potem po prostu wyszedł, uprzednio żegnając się z resztą.
- To ja zrobię śniadanie - zadecydował Eucliffe i pohasał do kuchni.

~

Dwa tygodnie później...
Natsu, Wen i Gray oraz Sting siedzieli u Fullbustera na piwie, przy włączonym telewizorze, choć... nikt i tak na niego nie zwracał uwagi. 
-Kotek... -Natsu aktualnie leżał dosłownie na Stingu i zajmowali tym całą kanapę dla siebie. -Nudzi mi się... -Wzdychał, bawiąc się uchem blondyna. Już wypili piwo, więc nie mieli co robić. A Wen i Gray siedzieli na fotelach i w sumie... też im się nudziło. 

~

- Mi też. I umieram. - Sting stłumił ziewnięcie i przycisnął do siebie mocniej Dragneela.
- Ooo, masakra. - Gray też zdychał. Chyba nie powinien był dziś pić, jakoś dziwnie mu się zrobiło i powoli przysypiał. Przeciągnął się i przetarł zaspane oczy palcami.
I wtedy...
- Uwaga! Nadajemy komunikat. W mieście doszło do tragicznego wypadku. - I w tej chwili oczy wszystkich wlepiły się w ekran. - Dwa samochody osobowe zderzyły się na zakręcie. Obaj kierowcy są w stanie krytycznym.
- O... A to co? - mruknął Sting, marszcząc brwi. - Niedaleko nas. I ło... widać te skasowane samochody w tle.
Gray zmarszczył brwi, przyglądając się im i nagle... chyba rozpoznał jeden z nich. Serce zabiło mu mocniej, ale nie miał pewności, czy dobrze widzi. W końcu... auta były porządnie skasowane. Podgłosił odbiornik.

~

-Huh? -Natsu uniósł lekko głowę, przyglądając się wiadomościom. -Faktycznie niedaleko... -Mruknął. -Pewnie byli pijani, czy coś... Uch, dobre tyle, że nikt nie zginął. 
-Jeszcze. Ale może ich odratują. -Odezwała się Wen, też nie przywiązując do tych wieści wielkiej wagi. Owszem, to było smutne i tak jak Natsu współczuła tym ludziom... ale to raczej nie był nikt z ich znajomych. 

~

- Niedawno odnaleziony Laxus Dreyar to jedna z ofiar wypadku. Został przewieziony do szpitala, ale lekarze nie dają mu większych szans na przeżycie. Drugim kierowcą był... - Ale w tym momencie Gray przestał słuchać.
Wydobył z siebie nieartykułowany dźwięk i zacisnął mocniej palce na fotelu.
- Laxus... - szepnął, mocno zniekształconym głosem, a potem... po prostu poderwał się z miejsca i wybiegł z domu, jakby go stado rozwścieczonych psów goniło.
- HEJ! - krzyknął za nim Sting, mocno zszokowany tym, co się właśnie wydarzyło.

~

-Gray... -Wendy odprowadziła chłopka wzrokiem i zacisnęła zęby na wardze, czując się... czując się tak dziwnie. W tym momencie dotarło do niej chyba, jak bardzo Laxus jest ważny dla Graya i... mimo że to na swój sposób rozumiała, to bolało. 
-Wen... on musi. -Natsu wstał ze Stinga i podniósł się na nogi, by potem kucnąć przed siostrą. -To nie znaczy, że woli jego, a wiem, że tak myślisz... Po prostu musi go zobaczyć, bo nie wyzbył się całkiem uczucia, jakim go darzył, rozumiesz? -Mówił do niej łagodnie. 

~

- Uch... Cholerny Dreyar - mruknął Sting. Objął Wendy ramieniem. - Natsu ma rację. Gray po prostu chce wiedzieć, co i jak... a w telewizji mu już tego nie powiedzą - rzekł łagodnie.
*
A Gray... pędził w stronę szpitala, mając w głowie słowa reporterki telewizyjnej. Do oczu napłynęły mu łzy. Nie potrafił dopuścić do siebie tej cholernej myśli, że Laxus mógłby już nie żyć. Adrenalina dodała mu takiego kopa, że dystans do szpitala przebiegł szybciej, niż by mógł się spodziewać. Wbiegł do budynku i od razu pognał do recepcji. Trzasnął dłońmi o biurko.
- GDZIE, DO CHOLERY, JEST TERAZ LAXUS?! - krzyknął, cały się trzęsąc.
- Niech pan się uspokoi. To jest szpital - ofuknęła go recepcjonistka.
- Gówno mnie to obchodzi! Gdzie on jest?!
- Ma operację...
- Gdzie?! Gdzie?! - dopytywał się. Głos coraz bardziej mu się łamał. Nie mógł opanować łez.
Pielęgniarka, widząc to wszystko, podeszła spokojnie do Fullbustera.
- Zaprowadzę pana - powiedziała łagodnie. Oczywiście to gówno prawda. Zamierzała najpierw dać mu coś na uspokojenie, bo jeszcze wbiegłby do sali operacyjnej i narobił rabanu.

~

-Właśnie... -Natsu złapał z kolei dłonie Wen i patrząc na nią od dołu, leciutko się uśmiechał, chcąc dodać jej otuchy. -Gray niedługo wróci. Jak tylko zobaczy co jest grane. -Zapewniał ją. 
Lecz... Wen tylko kiwnęła głową, nie chcąc gadać. Nie chodziło już nawet o to, że była zazdrosna, ani o to, że bała się, że Gray ją zostawi dla Laxusa... bolało ją to, że najprawdopodobniej Gray kochał jego bardziej, niż ją... choć zapewniał, że tak nie jest. Mogła to zobaczyć wiele razy w jego oczach. Ale nigdy nic nie mówiła, bo łudziła się, że Laxus nie wejdzie im więcej w drogę.
-Ej, Wen... Nie płacz. -Natsu wytarł jej łzy spod oczu, coraz bardziej zaniepokojony. Rozumiał Graya... ale kurwa. Mógł chociaż cokolwiek powiedzieć. Zachował się tak, jakby Dreyar był jego całym światem. 

~

- Wiecie co... Pójdę tam. Nie wiem, co jest grane, ale... Pójdę się dowiedzieć. - Sting wstał i przeciągnął się. - Jeszcze ten idiota coś odwali... - Przygryzł wargę. Cholerny Gray, zranił Wendy tym, że nagle tak wyleciał z własnego domu. Wystarczyło jedno słowo o Laxusie. A Sting... nie zamierzał czekać na powrót Fullbustera, bo wiedział, że ten pewnie tam zostanie. Na tyle zdążył go już poznać.
- Wy może... może tu zostańcie... Nie wiem już sam, co byłoby lepsze.

~

-Mieszkamy przecież blisko... wrócimy. -Natsu wstał i pomógł Wendy wstać. -Chodź siostra. O! Chcesz pójść na ciastko? -Uśmiechnął się do niej szeroko, chcąc ją nieco rozweselić. Pociągnął ją też do wyjścia z mieszkania. Niech Sting za nimi zamknie. 
-Nie chcę... -Mruknęła, sama teraz wycierając oczy, żeby nie wyjść na ulicę rozmazana. 
-To... może gorącą czekoladę? Wiem, że lubisz czekoladę. -Nawijał dalej. I gdy tym razem Wen zamilkła... -Czekolada. Postanowione~! -I pociągnął ją do najbliższej knajpki, cały czas trzymając ją za rękę. 

~

Sting zamknął za nimi drzwi i sam skierował się do szpitala. W recepcji od razu zapytał o Laxusa, a raczej chłopaka, który go szukał. Wskazano mu gabinet pielęgniarek, w którym siedział Fullbuster, otoczony bandą pocieszających go kobiet.
- Gray... - odezwał się, czym zwrócił na siebie uwagę wszystkich, w tym chłopaka, który wyglądał jak kupka nieszczęścia. - Rozumiem, że cię to boli, ale... zraniłeś Wendy. - Podszedł bliżej. - Wybiegłeś tak nagle i... chyba wiesz, co dziewczyna pomyślała.
- Wiem... przepraszam... - wydusił z siebie, a w jego oczach znów pojawiły się łzy.
- No i co pan zrobił?! - oburzyła się jedna z pielęgniarek. - Już i tak dostał za dużo uspokajających...
Sting już zamilkł i tylko westchnął. Ta sytuacja była naprawdę dziwna.

~

Następny dzień, ranek…
Natsu pocieszał cały wczorajszy wieczór Wendy. A raczej... nie pocieszał. Rozweselał i gadał pierdoły, aż się dziewczyna choć trochę nie uśmiechnęła. Nie wiedział też, kiedy zasnęli na kanapie. A gdy się obudził i szukał swojego chłopaka... nie było go. Westchnął tylko, domyślając się, że pewnie zasiedział się z Grayem. 
Wyszedł więc cichutko z mieszkania, a potem ruszył w kierunku szpitala, choć trochę mu na pieszo to zajęło, bo... szedł dość wolno. 
A gdy doszedł na miejsce, spytał o Laxusa, a raczej o dwóch chłopaków, którzy wczoraj tu o niego pytali. I wtedy został zaprowadzony do gabinetu, gdzie ci dwaj spali jak zabici, w czym Gray wyglądał jakby przepłakał wczoraj całą noc. 

~

Sting obudził się, słysząc skrzypienie drzwi. Spojrzał w tamtym kierunku i dostrzegł swego chłopaka, więc uśmiechnął się sennie i podniósł do siadu. Zerknął też na Graya.
- Możemy mówić głośno. Naszpikowali go uspokajającymi i zasnął... a ja nie chciałem go zostawiać. Pewnie jeszcze trochę pośpi - stwierdził.

~

-Rozumiem. -Westchnął, a potem zamknął za sobą drzwi i usiadł koło Stinga na kanapie. -Aż tak źle z nim było? -Spojrzał na Graya smutnym wzrokiem. Nie wiedział, czy być na niego złym, bo zranił jego siostrę... czy mu współczuć, bo w sumie rozumiał jego uczucia. 

~

- O, weź. Podobno na wejściu darł mordę i bali się, że wbije na salę operacyjną - mruknął i się przeciągnął. - Dawno nie widziałem go w takim stanie i... Nie wiem, Natsu. Wydaje mi się, że on i Wendy... że ich związek tego nie przetrwa - wyznał szczerze.

~

-Też tak myślę. -Odparł bez zastanowienia, dalej patrząc na Graya nieodgadnionym wzrokiem. -Wiedziałem, że może tak być już w chwili, gdy Laxus wrócił... Samo to, że go zobaczył doprowadziło go do płaczu. I powiedziałem mu, żeby nie ranił Wendy, żeby wybrał ostrożnie... Głupio mu zaufałem, myśląc, że jak powiedział mi, że chce być z Wendy... uch, nie powinienem mu wtedy ufać. Mogłem kazać mu zerwać już w tam momencie. Przez to, że już trzeci raz coś się dzieje z powodu Laxusa, Wendy tylko bardziej cierpi... a ja powinienem pilnować, by nic jej się nie stało. Przecież... przecież to było jasne, że Laxus kiedyś wróci. -Westchnął, chowając twarz w dłoniach. Obwiniał się, że w ogóle pozwolił im być razem. Może by byli na niego źli... ale Wendy nie miałaby teraz złamanego serca.

~

- Nie wiń za to siebie. Wierzę, że Gray naprawdę kocha Wen... ale jego przywiązanie do Laxusa było większe. Sam byłeś tego świadkiem. I szczerze... ja byłem pewien, że Laxus nie wróci... I mimo jego powrotu, Gray trwał dalej przy Wendy, ale nie z głupiego kaprysu. - Spojrzał na Dragneela poważnie. - Naprawdę wierzył, że im się uda, mimo tego, że Dreyar powrócił. A teraz... Teraz po prostu zobaczyliśmy jego przywiązanie. Wiem, że gdyby to Wen coś się stało... zareagowałby podobnie. I nie pierdol, że głupio mu zaufałeś. Natsu, cholera... co byś zrobił na jego miejscu?

~

Spojrzał na Stinga zmęczonym i smutnym wzrokiem.
-Nie wiem... Nie jestem na jego miejscu. I nigdy nie kochałem dwóch osób w tym samym czasie. -Spuścił wzrok i ciężko westchnął. -Może masz rację... Gadam tak, bo za długo wczoraj siedziałem z Wen i nadal siedzi mi w głowie to, jak płacze. Ale... Gray to mój przyjaciel, to normalne, że chciałem mu ufać... racja? -Spojrzał na chłopaka nieco już w tym wszystkim zagubiony. -Myślisz... że Gray do niego wróci? Że Wen nie ma na co już liczyć?

~

- Jeśli mam być szczery... Są dwie opcje. Pierwsza jest taka, że jak Laxus z tego wyjdzie, to Gray się uspokoi i dalej będzie z Wendy. A druga, chyba bardziej prawdopodobna... że wszystko mu wybaczy i z nim będzie. Wiesz, Gray mi wczoraj opowiedział, o czym gadał z Laxusem przy ostatnim spotkaniu... I to, w jakim był wczoraj stanie... Powiedziałem mu, żeby nie ranił już Wendy. Nigdy nie chciał tego zrobić, na pewno mówił to szczerze. Jednak stało się inaczej i... lepiej, jakby zerwali ze sobą już teraz - stwierdził.

~

-To żeś zabłysł... przecież kurwa wiem, że są tylko dwie opcje. -Przewrócił oczami, poirytowany. Wkurzało go to wszystko. A już zwłaszcza to, że nie wiedział kogo stronę trzymać. I Gray i Wen byli dla niego ważni. I było mu cholernie smutno, że ta dwójka pewnie się rozejdzie... i raczej nie będą umieli ze sobą przez jakiś czas rozmawiać. -Wiem, że nie chciał. Przecież wiem... Mogę mówić różne rzeczy, ale znam Graya... -Szepnął, zamykając oczy. 

~

Już miał coś odpowiedzieć, ale wtedy obudził się Gray. Spojrzał na nich z nieogarem i uniósł się do siadu, dalej przymulony.
- Gdzie ja...? - zaczął, a potem sobie wszystko przypomniał i otworzył szerzej oczy, wystraszony. - Laxus? Co z Laxusem? - zapytał, wbijając spojrzenie w siedzących przy nim chłopaków.
- Uch... Zaraz się dowiem. - Sting westchnął i wstał, by wyjść i znaleźć jakiegoś lekarza. Niech Natsu i Gray załatwią to między sobą.

~

Natsu chwilę po wyjściu Stinga się nie odzywał... a potem po prostu spojrzał na Graya ostro i poważnie. 
-Co zrobisz, jak Laxus z tego wyjdzie? -Spytał prosto z mostu. 

~

Gray poczuł się dziwnie pod tym spojrzeniem. Opadł z powrotem na kanapę i się skulił. 
- Nie wiem - szepnął. - Kocham Wendy, ale sama myśl o tym, że Laxus mógłby umrzeć... paraliżuje mnie. Boję się. Cholernie się boję, że umrze. Że już nigdy go nie zobaczę. - Przetarł oczy dłonią, gdyż poczuł pieczenie pod powiekami, a nie chciał znowu płakać.

~

-Musisz wybrać, Gray. -Powiedział ostro, by to do niego dotarło. -Rozumiem, jak się czujesz... pewnie byłbym w identycznym stanie, jakby to Stingowi coś się stało. Ale... proszę cię, nie rań mi siostry. Kochasz ich oboje... ale tak nie może być cały czas. Musisz zdecydować, bez KOGO nie umiesz żyć. I z kim chcesz być resztę tego życia... I jeśli to jest Wendy, to po tym, jak Laxus z tego wyjdzie, raz na zawsze się z nim pożegnaj. Ale jeśli to jest Laxus... wtedy rozstań się z Wendy jak najszybciej, ale zrób to delikatnie. Płakała przez ciebie...

~

Graya ścisnęło w żołądku. Wcześniej nie umiał wybrać... A teraz czuł dotkliwe wyrzuty sumienia... bo zranił Wendy, na której strasznie mu zależało. Teraz jednak... praktycznie oczywistym dla niego było, że nie potrafi rozstać się z Laxusem. Po prostu nie. A próbował niejednokrotnie.
- Ja... Przepraszam, Natsu... Próbowałem pożegnać się z Laxusem, ale nie umiem o nim nie myśleć. Byłem szczęśliwy z Wendy... ale nie tak, jak z nim - wyznał szeptem.

~

Natsu wypuścił powietrze z płuc po tych słowach i zamknął oczy, zbierając myśli.
-Rozumiem... -Spojrzał na przyjaciela smutnym wzrokiem. -W takim razie zerwij z nią jeszcze dzisiaj. Nie rób jej nadziei. I nie mów jej, że z Laxusem byłeś szczęśliwszy... Powiedz jej to jak najdelikatniej. Na pewno zrozumie... Wiesz... Ona nie była wczoraj smutna, bo domyślała się tego, co teraz mi mówisz. Była smutna, bo uważa, że była dla ciebie zastępstwem i nie kochałeś jej nigdy tak mocno, jak kochasz Laxusa... Nigdy. Mówiła, że jest dla ciebie tak ważna tylko dlatego, że była twoją pierwszą miłością... Pierwszą, a nie największą. Powtarzam jej słowa... dlatego pewnie jestem dla ciebie teraz taki ostry. Współczuję jej... to moja siostra. 

~

Kiwnął tylko głową, chwilowo niezdolny do wypowiedzenia choćby słowa. Opanował się dopiero po kilku minutach.
- Nigdy nie traktowałem jej jako zastępstwa... Już jej to mówiłem - szepnął wreszcie. - Wendy naprawdę jest dla mnie ważna, Natsu... Zawsze była... - Spojrzał na niego ze smutkiem i bólem. Cholera, dlaczego nie mógł wreszcie ułożyć sobie życia i tylko ranił wszystkich dookoła...? Czasami myślał, że sprowadza na innych nieszczęścia. Teraz obwiniał się za to, że związał się z Wendy mimo tego, że Natsu im to odradzał...

~

-Wiem to. Nie jesteś typem osoby, która bawi się ludźmi... ale niestety wiem też, że ostatnio Wen mogła mieć rację. To, że zerwaliście przed studiami... szybko się nawet pozbierałeś. Ale jak Laxus odszedł... cały czas nie mogłeś o nim zapomnieć. To znaczy tylko tyle, że jednak jego kochasz mocniej... -Uśmiechnął się smutno i pokręcił głową. -Nieważne. Jak się czujesz? -Zmienił temat. Wiedział wszystko, co chciał wiedzieć. I... nie chciał chyba słuchać dalej. Dlatego postanowił teraz być zwykłym przyjacielem. Póki co... myśląc o tym, jak czuje się Gray, a nie Wen. 

~

Dotknęły go te słowa, ale wiedział, że Natsu ma rację. Postanowił jednak nie kontynuować tematu...
- Szczerze? Chujowo. Otumanili mnie tymi prochami... a mówiąc szczerze, w ogóle nie odczułem, żebym jakieś brał... - Przetarł oczy palcami. - Sądzę, że za ostatnim razem dali mi nasenne... I nie chcieli powiedzieć, gdzie on jest... - szepnął, przybity. To wszystko było chore.

~

-Oczywiście, że nie chcieli. Podobno wrzeszczałeś i płakałeś. Po co mieliby mówić jakiemuś świrowi gdzie jest sala operacyjna? Jeszcze byś tam wpierdolił i nie pozwolił chirurgom pracować. -Westchnął i pokręcił głową. -Sting zaraz przyjdzie i wszystkiego się dowiesz. 

~

Nic nie odpowiedział. Przede wszystkim dlatego, że właśnie przylazł Sting z nietęgą miną.
- Wiesz coś? - Gray od razu poniósł się znowu do siadu.
- Jakby ci to powiedzieć... Huh... Operacja się udała, ale... nie wiadomo, czy wybudzi się ze śpiączki... - Sting zatarasował sobą drzwi, tak w razie czego.

~

-Ale żyje... a to już coś. -Odezwał się Natsu, choć też zaniepokoił się tą wiadomością. Nie dlatego, że bał się o Laxusa. Miał go w dupie. Bał się raczej, jak Gray na to zareaguje. -Uspokój się. –Zalecił, widząc jego minę.

~

Gray poczuł się tak, jakby mu ktoś zajebał. Przez chwilę siedział, przetrawiając tą wiadomość, a potem... zerwał się z miejsca i podbiegł do drzwi, próbując odsunąć od nich Stinga. Nic sobie nie zrobił z gadaniny Natsu.
- Odsuń się, Sting! - krzyknął Fullbuster, chcąc za wszelką cenę stąd wyjść. Musiał zobaczyć Laxusa...
- Za chuja! Nie pójdziesz tam! - Blondyn nie zamierzał tak łatwo go puścić.

~

Natsu drgnęła brew na to zachowanie, więc wstał i podszedł do chłopaków, a potem... praktycznie za pomocą jednego ciosu sprawił, że Gray stracił przytomność. Nie dlatego, że był on mocny. Po prostu wiedział, gdzie należy uderzać.
-Połóż go na kanapie. -Spojrzał na Stinga z obojętnością, jakby nic się nie stało. 

~

Sting spojrzał na to z szokiem i niemałym WTF na twarzy. Na szczęście zdążył uchronić Fullbustera przed upadkiem. Spełnił rozkaz swego narzeczonego.
- Ech... same z nim problemy. Może lepiej wziąć go do domu, żeby tu tak nie czatował? Dałem lekarzowi mój numer, żeby mnie informował na bieżąco... a to głupota tak tu siedzieć.

~

-Może i masz rację... Weźmiemy go do nas. Musi pogadać z Wendy. A jak już to zrobi... to niech tu czatuje, jeśli musi. -Westchnął. -Weź go, idziemy. -Kiwnął głową i otworzył drzwi, po czym pierwszy wyszedł. 

~

Sting zaklął w myślach. Znów to on musiał taskać Graya. Dobra, poświęci się. I rzeczywiście wziął go na ręce, a potem wyniósł ze szpitala. Niedługo później dotarli też do mieszkania. Gdy znaleźli się w środku, położył Fullbustera na kanapie. Aż dziw, że nadal się nie obudził.
- Prawie go zabiłeś. - Spojrzał na Natsu z wyrzutem. - Dziwne, że jeszcze nie odzyskał przytomności.

~

-No... racja. Dziwne. Może uderzyłem za mocno. -Podrapał się po policzku... a potem wzruszył ramionami i poszedł do kibla. -Zrób coś do jedzenia! Głodny jestem, a Wen poszła na wykłady! -Krzyknął jeszcze. 

~

Sting tylko prychnął, a potem poszedł do kuchni zrobił dla Natsu jedynie kanapkę z serem. Potem wrócił do Fullbustera, usiadł sobie na podłodze przy kanapie i włączył telewizor, z braku lepszych pomysłów. Szybko go jednak wyłączył, gdyż wszędzie trąbili o Dreyarze, a o nim już się nasłuchał.

~

Gdy Natsu wrócił z łazienki i poszedł do kuchni...
-Serio? -Poszedł do salonu z talerzem, na którym była zwykła kanapka. -Tyle to i ja umiem zrobić. Wielkie dzięki, kurwa. -Mruknął i usiadł w fotelu, nie ogarniając, czemu Sting siedzi na podłodze. 

~

- Stwierdziłem, że za bardzo mnie wykorzystujesz, jeśli chodzi o jedzenie - powiedział spokojnie. - I ten... Nie bądź taki wkurwiony. Wiem, że martwisz się o Wendy, ale... cholera, nic z tym nie zrobisz.

~

-Nie wykorzystuję cię... Po prostu masz talent, a ja dbam, żeby się nie marnował. -Odparł, spokojnie zajadając się tą MAŁĄ kanapką. Ale nic już na ten temat nie powie, bo zaraz będzie, że się denerwuje. -I wiem, że nie zrobię... -Westchnął, a w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. -Otwórz. -Wydał kolejne tego dnia polecenie. Jak był zły, trochę go ponosiło i zarządzał ludźmi... a zwłaszcza Stingiem.

~

- Phh... Znowu ja. - Przewrócił oczami, ale posłusznie wstał i polazł otworzyć. I... otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. - Ooo, cześć Romeo. Wen. Co tam? - Wpuścił ich do środka.
- Ja... ja muszę iść. Do zobaczenia, Wendy. - Chłopak cmoknął ją w policzek na pożegnanie i odszedł, zanim Sting zdążył go zatrzymać.
- Eee... - Spojrzał dziwnie na zarumienioną Wendy.

~

-Nie wyobrażaj sobie za wiele, łosiu. -Wen spojrzała ostro na Stinga i nadęła policzki, chcąc ukryć rumieńce. -Po prostu Romeo... um... widział, że jestem dzisiaj nieco przygaszona i smutna, więc praktycznie ciągle ze mną siedział na wykładach i jeszcze byliśmy na cieście i kawie i mnie odprowadził... bo jest miły. -Wyjaśniła, nieco ZA szczegółowo. Jakby się spowiadała.

~

- Ehee... Ja już wiem, co się tu święci. A teraz chodź, musimy obudzić Graya, bo cios Natsu go aż za bardzo unieruchomił... - Podrapał się po policzku.
Rzeczywiście, jak znaleźli się w salonie, Gray nadal był nieprzytomny.

~

Wendy spięła się na wzmiankę o Grayu i chyba dopiero, gdy zobaczyło go nieprzytomnego, dotarły do niej poprzednie słowa. 
-Natsu... co mu zrobiłeś? -Spojrzała na brata z przerażeniem. 
-Nic. -Wzruszył ramionami, kończąc kanapeczkę. Potem odłożył talerz na stoliczek. -Jak się czujesz? -zmienił temat.
-Nie najlepiej... ale da się przeżyć. -Westchnęła, siadając na drugim fotelu. 

~

- Ja powiem, co mu zrobił! Jak Gray zaczął panikować, to mu zajebał. - Zgromił Dragneela spojrzeniem, a potem zabrał się za budzenie chłopaka.
I wreszcie... udało mu się to.
- Sting...? Co..? Gdzie...? Uch... - Potrząsnął głową i uniósł się do siadu. Zanim zdążył palnąć coś o Laxusie, ugryzł się w język. Bo zobaczył Wendy. I dotarło do niego, że wcale nie jest w szpitalu, a... chciał tam być.

~

-No patrz, obudził się. Jednak go nie zabiłem. -Odparł Natsu przesłodzonym głosikiem i spojrzał na swego chłopaka ze zmrużonymi oczami. -Chodź. Muszą pogadać. -Wstał, złapał Stinga za rękę i poszedł z nim do sypialni, gdzie... rzucił Stinga na łóżko, a potem sam wszedł na niego, by go pocałować. O nie, nie miał na myśli seksu. Nie teraz. Ale musiał się jakoś odstresować. 

~

Sting już się wkurwiał tym zachowaniem Natsu, ale dopóki się całowali, nie mógł mu tego powiedzieć, bo... nie miał jak.