Hejka. Co do pytania Izumi o tamtego bloga - niby mamy trochę do niego napisane, ale wydaje mi się, że na razie wstawiać rozdziałów nie będę. Z tego względu, że w końcu i tak bym musiała przerwać wstawianie, a po co to komu? ;x
Coż, tak jak obiecałam, wstawiam dziś jeszcze rozdział za ten pominięty, wtorkowy. Następny pewnie pojawi się w przyszłym tygodniu :)
Do tego - od września trzeba się będzie trochę upominać. Znowu zacznę pracę, dojdzie szkoła... więc nie będę miała tyle czasu, ile bym chciała i szczerze - pewnie trochę mi się zapomni o blogu. Oczywiście postaram się pamiętać, no ale z moją sklerozą... lepiej się upominać troszkę xd
Coż, tak jak obiecałam, wstawiam dziś jeszcze rozdział za ten pominięty, wtorkowy. Następny pewnie pojawi się w przyszłym tygodniu :)
Do tego - od września trzeba się będzie trochę upominać. Znowu zacznę pracę, dojdzie szkoła... więc nie będę miała tyle czasu, ile bym chciała i szczerze - pewnie trochę mi się zapomni o blogu. Oczywiście postaram się pamiętać, no ale z moją sklerozą... lepiej się upominać troszkę xd
Tydzień później...
Sting właśnie przyszedł do Natsu, aby z nim posiedzieć i zmienić Graya, który siedział z nim od rana.
- Cześć - przywitał się z nimi i z westchnieniem usiadł na krześle, uśmiechając się z lekkim znużeniem. Pochylił się i pocałował Natsu w policzek. - Jak się dziś czujesz? Jak rehabilitacja? - zapytał.
- Ja lecę. Trzymajcie się - wtrącił się Fullbuster, po czym wstał i ruszył do wyjścia. Chciał być jak najszybciej w domu. Laxus już pewnie czekał... i chyba w końcu musieli porozmawiać. Bo przez ten czas... prawie się do siebie nie odzywali, ech.
~
Natsu spojrzał na Stinga
beznamiętnie.
-Bez zmian. Zaczynam wątpić, że to kiedykolwiek da jakieś rezultaty... -szepnął i odkręcił głowę w przeciwną stronę. -Muszę się przyzwyczaić do myśli, że już zawsze będę zdany na czyjąś pomoc... -Zacisnął dłonie na kołdrze.
*
Dla Laxusa ostatni czas był wyjątkowo ciężki. Firma miała kryzys, interes się walił, ciągłe poczucie winy w związku z kalectwem Natsu oraz to cholerne milczenie pomiędzy nim, a Grayem... To Fullbuster był jego jedynym oparciem, powodem, dla którego rzucił swój nałóg, ale teraz... wszystko się nałożyło. Nie radził sobie psychicznie i czuł, że lada dzień Gray oznajmi mu, że to koniec. Już się od siebie oddalali...
Dlatego... to chyba nie było zaskoczeniem, gdy dziś z rana, zamiast iść do pracy, Laxus pojawił się w barze i znów sięgnął po narkotyki... Teraz, kiedy wiedział, że wszystko ważne w jego życiu się wali... nic nie skłaniało go do powstrzymania się od nałogu...
-Bez zmian. Zaczynam wątpić, że to kiedykolwiek da jakieś rezultaty... -szepnął i odkręcił głowę w przeciwną stronę. -Muszę się przyzwyczaić do myśli, że już zawsze będę zdany na czyjąś pomoc... -Zacisnął dłonie na kołdrze.
*
Dla Laxusa ostatni czas był wyjątkowo ciężki. Firma miała kryzys, interes się walił, ciągłe poczucie winy w związku z kalectwem Natsu oraz to cholerne milczenie pomiędzy nim, a Grayem... To Fullbuster był jego jedynym oparciem, powodem, dla którego rzucił swój nałóg, ale teraz... wszystko się nałożyło. Nie radził sobie psychicznie i czuł, że lada dzień Gray oznajmi mu, że to koniec. Już się od siebie oddalali...
Dlatego... to chyba nie było zaskoczeniem, gdy dziś z rana, zamiast iść do pracy, Laxus pojawił się w barze i znów sięgnął po narkotyki... Teraz, kiedy wiedział, że wszystko ważne w jego życiu się wali... nic nie skłaniało go do powstrzymania się od nałogu...
~
- Natsu, to dopiero początek. Proszę cię, nie poddawaj się tak od razu - powiedział łagodnie i pogłaskał go po policzku. - Wiadomo, że tak od razu to nic nie da, musisz poczekać... Ale nie poddawaj się. - Pocałował go czule w czoło.
*
Wszedł do domu i przeszedł do salonu, gdzie zauważył siedzącego na kanapie Laxusa. Westchnął cicho i zawahał się w progu, ale potem przeszedł dalej.
- Cześć - przywitał się cicho. - Musimy chyba porozmawiać, nie uważasz? - Potarł kark lekko drżącą dłonią. W zasadzie nie wiedział, co chce powiedzieć...
~
-Łatwo ci tak mówić. -Zadrżał i
odmówił patrzenia w jego stronę. -To nie ty przez cały tydzień byłeś noszony do
łazienki i rozbierany, bo nawet na kiblu o własnych siłach nie mogłeś
usiąść...-Głos mu się załamał. -Ja tak nie umiem. Jak wrócę do domu... Będę dla
ciebie tylko ciężarem... -Po policzkach spłynęło mu kilka łez.
*
Laxus ogarnął ledwo widzącym wzrokiem, że ktoś wszedł do mieszkania.
-Haha... Graaayciu? -Spytał, szczerząc się głupkowato. Kręciło mu się w głowie i przez sobą widział jakieś dziwne stworki i mutanty, hah. -O czyyym?
*
Laxus ogarnął ledwo widzącym wzrokiem, że ktoś wszedł do mieszkania.
-Haha... Graaayciu? -Spytał, szczerząc się głupkowato. Kręciło mu się w głowie i przez sobą widział jakieś dziwne stworki i mutanty, hah. -O czyyym?
~
- Wiem, że jest ci ciężko, ale jest jak jest... Musisz myśleć bardziej optymistycznie, chociaż na pewno jest to bardzo, bardzo trudne. Ale nie myśl, że jesteś ciężarem, bo nie jesteś. - Głaskał go po włosach jedną dłonią, a drugą starł mu łzy z policzków. - No już, nie płacz. Jestem tu i będę cię wspierał. Nie możesz się poddawać.
*
- Huh? - Gray zmrużył oczy, patrząc na niego dziwnie. Z czego się tak cieszył? Coś tu było nie tak. Podszedł bliżej i usiadł na kanapie obok niego. Popatrzył mu w oczy i...
- Nie. To niemożliwe... Brałeś? - Niemal na niego warknął, zdenerwowany tym odkryciem. A on, głupi, myślał, że Laxus już do tego nie wróci...
~
-Wiem, że jestem... Tylko cię
dołuję. Na pewno masz dość tego, że za każdym razem jak przychodzisz, to ryczę.
-Szepnął i wtulił twarz w poduszkę, na tyle, ile mógł, bo... nie potrafił się
nawet przekręcić na bok. Nie umiał wykonać podstawowych czynności. -Wiem, że to
dopiero tydzień... ale i tak nie wiem, czym mam się teraz cieszyć. -Szepnął.
*
-Jaaa? -Zaśmiał się jak kretyn. -Co niby mogłem braaać? -Zbliżył swoją twarz do niego i zmierzył nieco psychopatycznym wzrokiem. -Ale... hehe... Skoro mowa o braniu... mogę wziąć coś od ciebie, hehe.
*
-Jaaa? -Zaśmiał się jak kretyn. -Co niby mogłem braaać? -Zbliżył swoją twarz do niego i zmierzył nieco psychopatycznym wzrokiem. -Ale... hehe... Skoro mowa o braniu... mogę wziąć coś od ciebie, hehe.
~
- Natsu, ale to normalne, że tak reagujesz i nie mam do ciebie o to pretensji, tylko trochę mi smutno, że ciągle muszę przekonywać cię do dalszych rehabilitacji. To ty powinieneś chcieć brać w nich udział sam z siebie, wiesz? Później będziesz żałował, że nie spróbowałeś. - Dalej uspokajająco głaskał go po głowie.
*
Teraz Gray był nie tylko wkurzony, ale też trochę przestraszony. To spojrzenie nie wróżyło niczego dobrego. Laxus był tak naćpany... że pewnie nawet nie będzie tego pamiętać. Ale GRAY będzie.
- Nie zbliżaj się do mnie - warknął i poderwał się z miejsca. - Miałeś już nie brać... Zawiodłeś mnie, Laxus. - Spojrzał na niego z bólem, ale domyślił się, że rozmowa w tej chwili i tak nie ma najmniejszego sensu.
~
-Ja... ja chcę. Ale... przestaję
już wierzyć, że to mi się uda. Codziennie po kilka godzin tej pieprzonej
rehabilitacji, a ja dalej niczego nie czuję. -Zacisnął pięści, gdy teraz owładnęła
nim złość, mieszana z bezsilnością. -I dziś gadałem z doktorem... Wiem, że mnie
okłamałeś. Szanse są dużo niższe, niż pięćdziesiąt procent. -Szepnął ledwo
słyszalnie.
*
-Huuuh? Gdzie uciekasz? -Laxus też wstał, choć początkowo lekko się zachwiał. Ruszył w kierunku Fullbustera, ale przy tym potknął się o fotel. -Pierdolony jednorożec. -Mruknął do siebie i przewrócił z wkurwem „jednorożca". Potem spojrzał na Graya z uśmieszkiem i zaczął kierować sie w jego stronę. -Choooodź do tatusia. -Wystawił ręce, zachęcając go, by się zbliżył.
*
-Huuuh? Gdzie uciekasz? -Laxus też wstał, choć początkowo lekko się zachwiał. Ruszył w kierunku Fullbustera, ale przy tym potknął się o fotel. -Pierdolony jednorożec. -Mruknął do siebie i przewrócił z wkurwem „jednorożca". Potem spojrzał na Graya z uśmieszkiem i zaczął kierować sie w jego stronę. -Choooodź do tatusia. -Wystawił ręce, zachęcając go, by się zbliżył.
~
Wypuścił głośno powietrze z płuc. Pieprzony lekarz! Wszystko utrudniał, uch...
- Przepraszam - szepnął, przybity. - Powiedziałem ci tak, bo nie chciałem, żebyś się załamał jeszcze bardziej... Chciałem, żebyś był bardziej chętny na te rehabilitacje, Natsu... Żebyś chciał coś z tym zrobić. Bezsilność cię męczy, prawda? To zrób wszystko, żeby znowu żyć normalnie, błagam cię!
*
Gray cofał się do tyłu, coraz bardziej przestraszony tym zachowaniem ze strony Laxusa. Narkotyki naprawdę źle na niego działały, zachowywał się jak pieprzony psychol! I wyraźnie zamierzał właśnie przelecieć Fullbustera, na co ten nie mógł pozwolić. Przez to... tym bardziej już nigdy nie pozbyłby się traumy.
- Nie licz na to - powiedział cicho i... rzucił się biegiem w kierunku łazienki, z zamiarem zamknięcia się w niej.
~
-Przecież chodzę... i będę chodzić na te pieprzone rehabilitacje. -Mruknął, patrząc po raz pierwszy od długiego czasu w jego stronę. -Po prostu mówię... że one i tak są bezcelowe. Nie wierzę, żebym pewnego dnia tak cudownie odzyskał czucie w nogach. Szanse są tak małe... że nawet nie mam prawa wierzyć w to, że się uda. -Zamknął oczy, nie chcąc się znów popłakać.
*
-Hee?! -Laxus, widząc, że ofiara mu ucieka, też pobiegł w stronę kibla i w ostatniej chwili złapał Graya za nadgarstek i przyszpilił do ściany. -Nie uciekaj, kotku. -Zamruczał mu do ucha, a potem przejechał paznokciami po brzuchu chłopaka, wkładając mu pod koszulkę dłoń. -Wiem, że lubisz ostro i boleeeśnie, mrau.
~
- Nie możesz myśleć, że nigdy nie odzyskasz czucia. Wiele było takich przypadków, cudownych ozdrowień... To zależy też od ciebie, od tego, jak mocno będziesz się starał. Kto wie, może to da efekty i to szybciej, niż myślisz? Nie mówię, że już teraz... Nie mówię, że za miesiąc, czy dwa... Ale musisz wierzyć, że się uda. Jest nadzieja, to najważniejsze. - Pogłaskał go po policzku.
*
Gray już miał sięgać do klamki... ale Laxus go dorwał. Szarpnął się w proteście, a serce waliło mu w piersi jak szalone.
- Nie! Nie lubię! Nie chcę! - krzyknął, wyrywając mu się. Wolną ręką sięgnął do drzwi. Były tak blisko, a jednocześnie tak daleko... Uch. Nie zamierzał kończyć jako ofiara kolejnego gwałtu. Bo to byłby gwałt. Gray tego nie chciał. Tym bardziej, że Laxus był naćpany. I sądząc po jego słowach, nie zamierzał być wyrozumiały i delikatny. - Puszczaj! No puść mnie! - panikował, szarpiąc się i wyrywając.
~
-A jak... jak będę próbować przez
nawet rok, a to nic nie da? Czy wtedy mam się poddać? -Szepnął, patrząc na
niego zmęczonym wzrokiem. -Nie chcę być już w szpitalu... ale nie chcę też
sprawiać ci kłopotów, więc... gadałem z lekarzem i powiedział, że mogę tu leżeć
nawet i miesiąc, jak chcę. -Mruknął, odwracając głowę, przybity. Nienawidził
szpitali.
*
-Oj, przestań. -Warknął, gromiąc go wkurwionym spojrzeniem. -Chcę się ruchać. Napatoczyłeś się, więc już nie bzikuj. -Położył mu teraz rękę na rozporku i zaczął odpinać mu spodnie. -Będzie szybko. Spokojnie. -Zaśmiał się psychopatycznie.
*
-Oj, przestań. -Warknął, gromiąc go wkurwionym spojrzeniem. -Chcę się ruchać. Napatoczyłeś się, więc już nie bzikuj. -Położył mu teraz rękę na rozporku i zaczął odpinać mu spodnie. -Będzie szybko. Spokojnie. -Zaśmiał się psychopatycznie.
~
- Nie. Nadal kontynuuj. - Spojrzał na niego z powagą. - I nie jesteś dla mnie kłopotem, jasne? Ja i Gray będziemy ci pomagać jak tylko możemy. Możesz wrócić do domu od razu jak będą chcieli cię wypisać. Tak będzie nawet lepiej, bo w domu będzie wygodniej i w ogóle, a na rehabilitacje będę cię po prostu podrzucać.
*
- Nie! - zaprotestował, cudem wyrywając rękę z uścisku i odtrącając jego dłoń. Cholernie się bał w tym momencie. I ta nagła agresja... uch, nie poznawał go! Oto, co ćpanie robi z ludźmi...
- Patrz! Ale Gray jest tam! - Pokazał za siebie. - Ja jestem tylko... smerfem! Chcesz ruchać smerfa, jak możesz Graya? No daaaj spokój! - mówił, z lekką paniką. I... chyba udało mu się zdekoncentrować Dreyara, bo odwrócił się i zwolnił uścisk. Fullbuster szybko to wykorzystał, by się wyrwać. Dopadł do drzwi łazienki i szybko za nimi zniknął, by potem zamknąć się w pomieszczeniu na klucz. Oparł się o nie i osunął na podłogę, cały drżąc.
~
-Ale... będziecie musieli się mną
zajmować przez cały dzień... Pomóc się ubrać, zanieść do łazienki, pomóc w
porannej toalecie, a nawet w kąpieli... -Wyliczył, zdołowany. -Chciałbym móc
zrobić to wszystko sam... Gdybym... gdybym miał nawet złamaną nogę, to bym
przeżył. Ale... to, że nic. Absolutnie nic nie czuję, mnie dobija. -Mruknął, a
potem ciężko westchnął.
*
Laxus faktycznie zdezorientował się tymi słowami. Odwrócił do tyłu, ale nic nie zobaczył, ale zanim zdążył zareagować... ów smerf mu zwiał!
-WYŁAŹ STAMTĄD! -Zaczął walić z całej siły w drzwi, wkurwiony. -Pożałujesz, ty pierdolony smerfie, czy inny chuj!
*
Laxus faktycznie zdezorientował się tymi słowami. Odwrócił do tyłu, ale nic nie zobaczył, ale zanim zdążył zareagować... ów smerf mu zwiał!
-WYŁAŹ STAMTĄD! -Zaczął walić z całej siły w drzwi, wkurwiony. -Pożałujesz, ty pierdolony smerfie, czy inny chuj!
~
- Przecież to nie problem, wiesz? Zajmiemy się tobą. Ty byś zrobił to samo dla nas. I wiem... Wiem, że ta myśl jest dołująca. - Pochylił się i musnął wargami jego usta. - Ale, hej... Chodzisz na rehabilitacje, masz siłę walczyć... To jest najważniejsze, wiesz?
*
- Nie wyjdę! Idź szukaj Graya, zostaw mnie w spokoju! - krzyknął do niego, kuląc się pod drzwiami i ledwo powstrzymując łzy. Zakrył usta rękami, nie chcąc wydobyć z siebie już żadnego dźwięku. Może wtedy Dreyar da spokój... A przynajmniej miał taką nadzieję.
~
Nie powiedział już nic więcej. Z
oczu uleciało mu kilka łez, a potem tylko pociągnął Stinga do kolejnego
pocałunku, chcąc zająć się teraz czymś innym i choć przez moment nie myśleć o
swoich nogach.
*
Laxus walił w drzwi przez jeszcze jakieś piętnaście minut... i dopiero wtedy ustąpił, męcząc się tym i w sumie zapominając już, o co mu chodziło. Odwrócił się na pięcie i wrócił do salonu, gdzie położył się na kanapie, patrząc na wirujący sufit, hehe. A po następnych piętnastu minutach... zasnął, zmęczony.
*
Laxus walił w drzwi przez jeszcze jakieś piętnaście minut... i dopiero wtedy ustąpił, męcząc się tym i w sumie zapominając już, o co mu chodziło. Odwrócił się na pięcie i wrócił do salonu, gdzie położył się na kanapie, patrząc na wirujący sufit, hehe. A po następnych piętnastu minutach... zasnął, zmęczony.
~
Odwzajemnił pocałunek z czułością i delikatnością. Chciał pokazać mu, że nie jest sam i zawsze ma jego, cokolwiek by się nie działo. Zawsze przy nim pokazywał, że jest silny i starał się go nakierować na bardziej optymistyczne myślenie... ale w głębi duszy sam wątpił, żeby udało mu się wyleczyć.
*
Gray z każdą mijającą minutą coraz bardziej się bał, że Laxus zaraz wyważy te drzwi, a gdy nagle zaprzestał uderzania w nie... myślał, że coś szykuje. Przesunął się więc w kąt i tam skulił, opierając czoło o kolana i obejmując nogi ramionami. I siedział tak... jeszcze bardzo długo.
~
Dzień następny...
Laxus obudził się z okropnym bólem głowy i do tego w ubraniach... na kanapie... wtf? Nie kojarzył, co się takiego wczoraj wydarzyło, że nawet się nie rozebrał do snu, uch.
Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i uniósł się do siadu, głośno ziewając. Złapał się też za głowę. Serio... pił coś wczoraj?
Laxus obudził się z okropnym bólem głowy i do tego w ubraniach... na kanapie... wtf? Nie kojarzył, co się takiego wczoraj wydarzyło, że nawet się nie rozebrał do snu, uch.
Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i uniósł się do siadu, głośno ziewając. Złapał się też za głowę. Serio... pił coś wczoraj?
~
Gray obudził się jakąś godzinę temu, cały obolały. Zasnął wczoraj w łazience na podłodze i teraz... w sumie bał się z niej wyjść. Nie wiedział, czy Laxus dalej jest w takim stanie jak wczoraj, ale chyba już nie powinien, prawda? No nic, trzeba się poświęcić i wejść. Otworzył ostrożnie drzwi łazienki i jak najciszej potrafił, przemknął się do salonu, gdzie dostrzegł go, wyraźnie cierpiącego. Wnioskując po sposobie siedzenia i po tym, że trzymał się za głowę - pewnie go ona bolała. Więc... był już normalny...?
~
Gdy tylko usłyszał, dzięki swemu -
w tym momencie - nadwrażliwemu słuchowi, że ktoś idzie... uniósł głowę i
skierował swój zamglony, zaspany i zmęczony wzrok na Graya.
-Ej... ty też wyglądasz jak siedem nieszczęść. Piliśmy coś? -Spytał ochrypłym głosem.
-Ej... ty też wyglądasz jak siedem nieszczęść. Piliśmy coś? -Spytał ochrypłym głosem.
~
- Nic dziwnego, że tak wyglądam. Spędziłem noc w łazience. Po tym, jak chciałeś mnie zgwałcić - powiedział, siląc się na spokój. Oparł się o ścianę, czując, że jak tego nie zrobi, to zaliczy glebę. Nawet nie patrzył na Laxusa. - Bądź z siebie dumny. Teraz... nawet przy tobie nie czuję się bezpiecznie. - Wypuścił ze świstem powietrze z płuc.
~
Otworzył szerzej oczy, nie
spodziewając się takiej odpowiedzi.
-Czyli... ja... piłem i... chciałem cię... -Patrzył wciąż na niego z istnym szokiem, jak i poczuciem winy. Nie dość, że miał kłopoty z firmą, cała ta afera z Natsu, rozpadający się związek... to teraz jeszcze to? -Przepraszam. Naprawdę nie chciałem... wybacz mi. -Wyszeptał, nie chcąc, by Gray uważał go za kogoś niebezpiecznego. Dobra... może był. Ale nie dla niego.
-Czyli... ja... piłem i... chciałem cię... -Patrzył wciąż na niego z istnym szokiem, jak i poczuciem winy. Nie dość, że miał kłopoty z firmą, cała ta afera z Natsu, rozpadający się związek... to teraz jeszcze to? -Przepraszam. Naprawdę nie chciałem... wybacz mi. -Wyszeptał, nie chcąc, by Gray uważał go za kogoś niebezpiecznego. Dobra... może był. Ale nie dla niego.
~
- Piłeś? Dobre, dobre - prychnął. - Ćpałeś, kurwa. Ćpałeś! - wykrzyczał, nie mogąc dłużej tego w sobie tłumić. Po policzkach pociekły mu łzy i spojrzał na niego dopiero teraz. Z bólem. - Obiecałeś... A zrobiłeś to... Zawiodłeś mnie... I to bardzo. - Osunął się po ścianie na podłogę i zakrył twarz dłońmi. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Że mamy dalej... - przerwał, nie mogąc tego dokończyć. Nie chciał z nim zrywać... ale nie wiedział, czy jest sens dalej to ciągnąć.
~
Teraz Laxus nie mógł już opisać JAK
bardzo zszokowały go te słowa. Nie ćpał od długiego czasu... naprawdę wczoraj
nie wytrzymał? Nic nie pamiętał! Czy to możliwe... że wziął za dużą dawkę i mu
odbiło?
-Gray... -Szybko wstał z kanapy i podszedł do chłopaka, kucnął przy nim i położył mu rękę na głowie. -Gray... proszę... przepraszam cię. Nie płacz. -Tak, Dreyar... masz dar doprowadzania ludzi do łez, pomyślał. -Proszę... wybacz mi. Przepraszam. -Szeptał gorączkowo, naprawdę żałując tego, co się stało.
-Gray... -Szybko wstał z kanapy i podszedł do chłopaka, kucnął przy nim i położył mu rękę na głowie. -Gray... proszę... przepraszam cię. Nie płacz. -Tak, Dreyar... masz dar doprowadzania ludzi do łez, pomyślał. -Proszę... wybacz mi. Przepraszam. -Szeptał gorączkowo, naprawdę żałując tego, co się stało.
~
- Odejdź ode mnie - wydusił z siebie, starając się opanować szloch. - Zawiodłeś mnie... Tak cholernie zawiodłeś... - Skulił się bardziej, nie chcąc nawet na niego w tej chwili patrzeć. - Obiecywałeś... Ja myślałem... Myślałem, że już nie weźmiesz... Gdybym nie uciekł, to... To... - Rozpłakał się jeszcze bardziej, nawet nie skończył wypowiedzi. Czuł się tak cholernie samotny...
~
W tym momencie Laxus zignorował
słowa Graya o tym, by zostawił go w spokoju. Zamiast tego pociągnął go do
opiekuńczego uścisku, kołysząc nimi, by uspokoić go jak dziecko. Pocałował go
też w czoło, nie wiedząc już, co mówić, robić...
-Przepraszam. -Zadrżał. Nie chciał, by Gray go zostawił... Nie chciał.
-Przepraszam. -Zadrżał. Nie chciał, by Gray go zostawił... Nie chciał.
~
Odepchnął go od siebie z bólem w sercu. Tak bardzo go teraz potrzebował, a jednocześnie tak strasznie go zawiódł... że nie chciał go teraz widzieć.
- Zostaw mnie. Wyjdź - wykrztusił z trudem. - Skoro narkotyki są dla ciebie ważniejsze... To po prostu zostaw mnie w spokoju...
~
-Narkotyki nie są dla mnie ważniejsze... -Szepnął, ale posłusznie się odsunął, a potem wstał. -Rozumiem... Wybacz. Nie będę już komplikować ci życia. -I po tych słowach, tak po prostu wyszedł z mieszkania.
W tym momencie Laxusowi chciało się płakać, ale nie uronił ani jednej łzy. Skoro Grayowi będzie łatwiej, jak od niego odejdzie... to musi to uszanować. Jakkolwiek by nie bolało..
~
Gdy Gray został sam, rozpłakał się jeszcze bardziej, czując narastający ból w sercu. Może powinno mu ulżyć po wyjściu Laxusa... ale tylko wszystko się pogorszyło. Teraz czuł, że nie będzie w stanie dziś pójść do Natsu do szpitala... napisał więc do Stinga, że się nie zjawi i żeby przeprosił od niego przyjaciela. A potem po prostu położył się na podłodze... i pogrążył w beznadziei.